570363
Książka
W koszyku
...Jako dziesięciolatek, w 1929 r., razem z ojcem i matką pojechał na ślub stryjecznego brata ojca, który mieszkał nad rzeką Zbrucz - na granicy polsko-sowieckiej. Podczas biesiady jeden z gości, porucznik Korpusu Ochrony Pogranicza, otrzymał "cynk": banda przemytników i agitatorów po stronie sowieckiej szykuje się do przekroczenia granicy. Na prośbę ojca, oficer zabrał go ze sobą na punkt obserwacyjny. Przygoda niezapomniana do dzisiaj. Tylko ci, którzy czytali "Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy" Sergiusza Piaseckiego, zrozumieją ten dreszcz emocji. Po powrocie na kwaterę obserwując oficera notującego w dzienniku zajście na granicy postanowił, że od tego dnia też będzie pisał dziennik. Oficer dał mu mądrą radę, którą zapamiętał na całe życie: największa głupota, jeśli napisana ciekawie, zawsze znajdzie czytelnika. I tak zaczęło się pisanie dziennika - od roku 1929 do roku 1948 w Kanadzie... W drugim roku liceum w Stanisławowie, nauczyciel-polonista, zacięty endek, postanowił wytępić rusycyzmy z jego języka. Powiedział, że włosy mu na dłoni wyrosną, jeżeli napisze coś przyzwoitego po polsku. I to wtedy, kiedy on już dziewiąty rok w tajemnicy pisał swój dziennik. Wtedy znowu postanowił, że na złość profesorowi będzie kiedyś pisał... powieści. Profesor nie dopuścił go do matury i w ten sposób odroczył o rok jego służbę w wojsku, w Szkole Podchorążych Lotnictwa. Już na emeryturze zabrał się do porządkowania zbieranych przez prawie dwadzieścia lat notatek, zapisków, wycinków przechowywanych w dwóch ciężkich walizkach - co z tym zrobić? Co ważne, co wyrzucić? Wszystko było ważne - pisane na gorąco, autentycznie, bardzo często w Rosji w niebezpiecznych warunkach. Teraz, w ciągu siedmiu lat powstały cztery grube woluminy - naoczni świadkowie historii - pod tytułem "Żużle na dłoni". I bez przesadnej skromności - czytał wiele wspomnień, ale wszystkie pisane post factum, po wojnie - więc teraz czuje się dumny, że należy do tych, którzy pisali przez cały czas. I co z tym zrobić dalej? Może i nieważne. Grunt, że zostało zapisane. Rosjanie mówią: "Czto napiszesz pierom, nie wyrubisz toporom". Rzymianie mówili "Verba volant, scripta manent" - ktoś to przeczyta. Acha, jeszcze napisał powieść "Sprawa kapitana Amreicha", którą zadedykował swemu byłemu poloniście z nadzieją, że jednak włosy mu na dłoni wyrosły.
Status dostępności:
Egzemplarze są obecnie niedostępne
Strefa uwag:
Uwaga dotycząca języka
Jeden tekst ang.
Pozycja została dodana do koszyka. Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej