Prosta, zwyczajna, nieskomplikowana i bardzo dobrze napisana historia. Przemyślana, każda sytuacja w niej zamieszczona ma jakiś sens. Widzimy jak jedno tragiczne wydarzenie potrafi wpłynąć na całe nasze dalsze życie. Obserwujemy zmiany zachodzące w młodej dziewczynie, w jej zachowaniu i w tym jak odbiera świat, jak widzi innych ludzi. Zauważa, że nie otaczają jej tylko wrogowie ale ma również przyjaciół, a najważniejszym staje się Rodger.
(...)
Cała historia posłodzona zostaje wątkiem miłosnym, który zakręca się wkoło głównych bohaterów. Książka jest wyjątkowa, nie tylko ze względu na treść, ale i na zawarte w niej opisy trasy przebytej przez bohaterów oraz zdjęć, paragonów i innych notatek z podróży. Jest to bardzo oryginalny pomysł, który mi osobiście bardzo się podoba. Dodatkowo jak sama autorka zapewnia, trasę, którą przebyli bohaterowie sama zaplanowała i również zjechała połowę Stanów Zjednoczonych.
Komu polecam? Chyba każdemu. Jest to literatura godna polecenia bo ma w sobie coś, co przyciąga i sprawia, że czas z nią spędzony – to czas wykorzystany dobrze. Daje dużo do myślenia nad sobą, nad wartością drugiej osoby i bardzo dobrze pokazuje to, że nigdy nie można tracić nadziei na to, że będzie lepiej.
RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: [link] Śmierć ojca Amy zmieniła dosłownie wszystko. Niegdyś jej rodzina była szczęśliwa i choć jak każda miała jakieś swoje sprzeczki, nigdy jednak nie oddalali się od siebie aż tak bardzo. Teraz, gdy jest już po wszystkim nic już nie wygląda tak samo. Brat Amy trafił na odwyk, a jej matka postanowiła wyjechać do Connecticut, by tam na nowo urządzić rodzinie życie - z dala od jakichkolwiek złych wspomnień.
(...)
Dziewczyna tym czasem została sama w wielkim pustym domu, by ukończyć naukę w szkole oraz dopilnować wszystkich spraw związanych ze sprzedażą domu. Teraz jeszcze dziewczyna musi przejechać prawie cały kraj, aby ze słonecznej Kalifornii dostarczyć matce samochód niezbędny do poruszania się po Connecticut. Z racji jednak, że Amy nie prowadzi już samochodu, w podróży ma towarzyszyć jej syn znajomej rodziców, którego bohaterka ledwie co pamiętała z dawnych lat. Ten Roger, którego Amy zapamiętała z dawnych lat okazuje się być jednak zupełnie innym chłopakiem. Czy po tak długim przebywaniu we własnym towarzystwie dziewczyna będzie potrafiła spędzić tych kilka dni sam na sam z kimś, kto jest dla niej prawie obcy? No i czy z pozoru błaha podróż może stać się przygodą życia?
"Rzeczy straszne, potworne, mogą się wydarzyć, kiedy najmniej się ich spodziewamy, w słoneczny niedzielny poranek. A potem trzeba z tym żyć, z dnia na dzień, codziennie." Po Aż po horyzont sięgnęłam zupełnie spontanicznie. Zapoznałam się z tylko jedną jej recenzją na jednym z blogów, jednak wiedziałam, że to będzie coś wielkiego i po prostu nie mogę tego przegapić. To jednak, co najbardziej przyciągnęło mnie do tej pozycji to motyw podróży, który odgrywa tu bardzo ważną rolę. Choć sama nie jestem zbyt odważna jeśli chodzi o podróże, nie jestem pewna, czy znalazłabym u siebie tyle odwagi, by porwać się na coś takiego, bardzo lubię czytać powieści, gdzie bohaterowie udają się na takie wyprawy. W moim przypadku więc ta pozycja była wręcz obowiązkowa.
Główną bohaterką powieści, a zarazem jej narratorką jest niejaka Amy Curry, która w ostatnim czasie została bardzo mocno doświadczona przez życie. Czytając jakąkolwiek książkę często utożsamiamy się z jej bohaterem/bohaterami, ja właśnie tak miałam jeśli chodzi o Amy (mam tu na myśli tą Amy po śmierci jej ojca). Czytając nie raz czułam się, jakby ktoś przedstawiał mi mnie - to samo zachowanie w przypadku poznawania nowych osób, niekiedy te same myśli i upodobania. Nic więc chyba dziwnego, że od samego początku bardzo polubiłam tą postać. Bardzo podobało mi się, jak charakter bohaterki zmienia się z każdą kolejną stroną książki i z każdym kolejnym przejechanym kilometrem i dniem w towarzystwie Rogera. Łatwo było można zauważyć, jak Amy rozkwita - z zamkniętej w sobie i pogrążonej w smutku dziewczyny zmienia się w coraz bardziej pewną siebie i szczęśliwą z życia osobę. Amy okazała się być fantastyczną narratorką, która potrafiła opowiedzieć wszystko z wielką ciekawością i dokładnością. Potrafiła nawet najbardziej zwyczajną rzecz opowiedzieć tak, aby stała się prawdziwie interesująca. Za to ją pokochałam. Niezmiernie polubiłam również postać samego Rogera, który okazał się być niezwykle ciepłą osobą o wspaniałym guście muzycznym. Myślę, że takiego przyjaciela jak on chciałby mieć każdy - ja przynajmniej jak najbardziej. Pokochałam liczne zabawne sprzeczki pomiędzy nim a Amy no i jeszcze grę w dwadzieścia pytań w ich wykonaniu. Nie raz pękałam ze śmiechu. Sprawili, że sama bardzo chciałabym w nią zagrać! :D Prócz wspaniałej fabuły, która zauroczyła mnie w każdym możliwym stopniu, to co tak wyróżnia tą książkę to liczne "dodatki z podróży", jakie umieściła w niej Amy. Powieść opatrzona jest bowiem w liczne, lecz bez przesady, ilustracje, zdjęcia czy paragony, które nawiązują do tego, gdzie nasi bohaterowie byli i co robili. Stałam się wielką fanką playlist Rogera, których w książce jest aż osiem (każda zapisana utworami od góry do dołu) i które Amy tak pilnie spisywała. Dzięki tym drobnym szczegółom poczułam się jakbym poznawała historię, która wydarzyła się na prawdę, a ja zapoznawałabym się właśnie, że tak powiem, z dziennikiem z wyprawy.Za to dla mnie książka zasługuje na naprawdę wielki plus i może też stanowić przykład dla innych tego typu powieści.
Styl pisania Morgan Matson jest bardzo przyjemny, dzięki czemu książkę czyta się bardzo szybko. Nie oznacza to jednak, że jest zwyczajny, wręcz przeciwnie. Autorka już od pierwszych stron powieści potrafi zainteresować czytelnika. Świetnie bowiem opisała każdy ważny szczegół przygodny oraz samych bohaterów. Ciekawe jest to, że przygotowując się do napisania Aż po horyzont Morgan Matson odbyła dokładnie taką samą drogę co Amy i Roger. Była w wielu tych samych miejscach dzięki czemu potrafiła tak dokładnie oddać ducha każdego z nich. Nawet jechała dokładnie takim samym autem co oni. Co prawda jej podróż trwała o wiele dłużej niż wyprawa bohaterów jej książki, ale jak sama przyznaje przecież nie musiała dotrzeć do Connecticut w narzuconym przez kogoś terminie. To wszystko z pewnością przyczyniło się do tego, że Aż po horyzont jest tak dobrze skonstruowana i przemyślana.
Dzięki Amy i Rogerowi dowiedziałam się kilku istotnych rzeczy dotyczących włóczęgi. Pierwsze i najważniejsze - muzyka musi być! Dobra podróż nie może obejść się bez idealnie do tego pasującej playlisty. Po drugie - przekąski! Trzeba być zaopatrzonym w liczne ulubione smakołyki, bo bez tego włóczęga nie będzie już taka przyjemna. No i po trzecie najważniejsze - lepiej zdać się na los! Czasem warto odpuścić sobie planowanie i po prostu pójść na żywioł. To z pewnością uczyni naszą podróż jeszcze bardziej udaną. Jestem niezwykle usatysfakcjonowana tym, że udało mi się poznać tak wspaniałą powieść jaką jest Aż po horyzont. Jest to świetne połączenie przygody i rozkwitającego romansu. Bardzo spodobało mi się to, że wątek miłosny nie grał tu głównych skrzypiec. Co prawda już od samego początku widać, że coś się dzieje, jednakże nie jest on dominujący i nie przytłacza pozostałych wątków powieści. Jest to miła odmiana od tego schematu, który towarzyszy nam ostatnio w innych powieściach młodzieżowych. Morgan Matson stworzyła fantastyczną powieść, która zapewne wielu z nas zachęci do zmiany swojego życia i włóczęgi. Ja mówię tej książce jak najbardziej tak! Myślę, że jeszcze długo pozostanie ona w mojej pamięci. Sama z pewnością będę jeszcze nie raz do niej wracać. Mam nadzieję, że w waszym przypadku będzie dokładnie tak samo.
Komu polecam? Chyba każdemu. Jest to literatura godna polecenia bo ma w sobie coś, co przyciąga i sprawia, że czas z nią spędzony – to czas wykorzystany dobrze. Daje dużo do myślenia nad sobą, nad wartością drugiej osoby i bardzo dobrze pokazuje to, że nigdy nie można tracić nadziei na to, że będzie lepiej.
"Rzeczy straszne, potworne, mogą się wydarzyć, kiedy najmniej się ich spodziewamy, w słoneczny niedzielny poranek. A potem trzeba z tym żyć, z dnia na dzień, codziennie." Po Aż po horyzont sięgnęłam zupełnie spontanicznie. Zapoznałam się z tylko jedną jej recenzją na jednym z blogów, jednak wiedziałam, że to będzie coś wielkiego i po prostu nie mogę tego przegapić. To jednak, co najbardziej przyciągnęło mnie do tej pozycji to motyw podróży, który odgrywa tu bardzo ważną rolę. Choć sama nie jestem zbyt odważna jeśli chodzi o podróże, nie jestem pewna, czy znalazłabym u siebie tyle odwagi, by porwać się na coś takiego, bardzo lubię czytać powieści, gdzie bohaterowie udają się na takie wyprawy. W moim przypadku więc ta pozycja była wręcz obowiązkowa.
Główną bohaterką powieści, a zarazem jej narratorką jest niejaka Amy Curry, która w ostatnim czasie została bardzo mocno doświadczona przez życie. Czytając jakąkolwiek książkę często utożsamiamy się z jej bohaterem/bohaterami, ja właśnie tak miałam jeśli chodzi o Amy (mam tu na myśli tą Amy po śmierci jej ojca). Czytając nie raz czułam się, jakby ktoś przedstawiał mi mnie - to samo zachowanie w przypadku poznawania nowych osób, niekiedy te same myśli i upodobania. Nic więc chyba dziwnego, że od samego początku bardzo polubiłam tą postać. Bardzo podobało mi się, jak charakter bohaterki zmienia się z każdą kolejną stroną książki i z każdym kolejnym przejechanym kilometrem i dniem w towarzystwie Rogera. Łatwo było można zauważyć, jak Amy rozkwita - z zamkniętej w sobie i pogrążonej w smutku dziewczyny zmienia się w coraz bardziej pewną siebie i szczęśliwą z życia osobę. Amy okazała się być fantastyczną narratorką, która potrafiła opowiedzieć wszystko z wielką ciekawością i dokładnością. Potrafiła nawet najbardziej zwyczajną rzecz opowiedzieć tak, aby stała się prawdziwie interesująca. Za to ją pokochałam. Niezmiernie polubiłam również postać samego Rogera, który okazał się być niezwykle ciepłą osobą o wspaniałym guście muzycznym. Myślę, że takiego przyjaciela jak on chciałby mieć każdy - ja przynajmniej jak najbardziej. Pokochałam liczne zabawne sprzeczki pomiędzy nim a Amy no i jeszcze grę w dwadzieścia pytań w ich wykonaniu. Nie raz pękałam ze śmiechu. Sprawili, że sama bardzo chciałabym w nią zagrać! :D Prócz wspaniałej fabuły, która zauroczyła mnie w każdym możliwym stopniu, to co tak wyróżnia tą książkę to liczne "dodatki z podróży", jakie umieściła w niej Amy. Powieść opatrzona jest bowiem w liczne, lecz bez przesady, ilustracje, zdjęcia czy paragony, które nawiązują do tego, gdzie nasi bohaterowie byli i co robili. Stałam się wielką fanką playlist Rogera, których w książce jest aż osiem (każda zapisana utworami od góry do dołu) i które Amy tak pilnie spisywała. Dzięki tym drobnym szczegółom poczułam się jakbym poznawała historię, która wydarzyła się na prawdę, a ja zapoznawałabym się właśnie, że tak powiem, z dziennikiem z wyprawy.Za to dla mnie książka zasługuje na naprawdę wielki plus i może też stanowić przykład dla innych tego typu powieści.
Styl pisania Morgan Matson jest bardzo przyjemny, dzięki czemu książkę czyta się bardzo szybko. Nie oznacza to jednak, że jest zwyczajny, wręcz przeciwnie. Autorka już od pierwszych stron powieści potrafi zainteresować czytelnika. Świetnie bowiem opisała każdy ważny szczegół przygodny oraz samych bohaterów. Ciekawe jest to, że przygotowując się do napisania Aż po horyzont Morgan Matson odbyła dokładnie taką samą drogę co Amy i Roger. Była w wielu tych samych miejscach dzięki czemu potrafiła tak dokładnie oddać ducha każdego z nich. Nawet jechała dokładnie takim samym autem co oni. Co prawda jej podróż trwała o wiele dłużej niż wyprawa bohaterów jej książki, ale jak sama przyznaje przecież nie musiała dotrzeć do Connecticut w narzuconym przez kogoś terminie. To wszystko z pewnością przyczyniło się do tego, że Aż po horyzont jest tak dobrze skonstruowana i przemyślana.
Dzięki Amy i Rogerowi dowiedziałam się kilku istotnych rzeczy dotyczących włóczęgi. Pierwsze i najważniejsze - muzyka musi być! Dobra podróż nie może obejść się bez idealnie do tego pasującej playlisty. Po drugie - przekąski! Trzeba być zaopatrzonym w liczne ulubione smakołyki, bo bez tego włóczęga nie będzie już taka przyjemna. No i po trzecie najważniejsze - lepiej zdać się na los! Czasem warto odpuścić sobie planowanie i po prostu pójść na żywioł. To z pewnością uczyni naszą podróż jeszcze bardziej udaną. Jestem niezwykle usatysfakcjonowana tym, że udało mi się poznać tak wspaniałą powieść jaką jest Aż po horyzont. Jest to świetne połączenie przygody i rozkwitającego romansu. Bardzo spodobało mi się to, że wątek miłosny nie grał tu głównych skrzypiec. Co prawda już od samego początku widać, że coś się dzieje, jednakże nie jest on dominujący i nie przytłacza pozostałych wątków powieści. Jest to miła odmiana od tego schematu, który towarzyszy nam ostatnio w innych powieściach młodzieżowych. Morgan Matson stworzyła fantastyczną powieść, która zapewne wielu z nas zachęci do zmiany swojego życia i włóczęgi. Ja mówię tej książce jak najbardziej tak! Myślę, że jeszcze długo pozostanie ona w mojej pamięci. Sama z pewnością będę jeszcze nie raz do niej wracać. Mam nadzieję, że w waszym przypadku będzie dokładnie tak samo.