á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
I tak zaczyna od wspomnienia o babce z Podlasia. Zapamiętał jej opowieści o duchach, a raczej tylko ich „aurę pozbawioną zdziwienia i wykrzykników”. (...) Czytając o tym, uświadomiłam sobie, że i ja w dzieciństwie doświadczyłam czegoś podobnego. Pamiętam stare kobiety, które przy darciu pierza opowiadały o swoich spotkaniach z duchami. Rzeczywiście nigdy potem nie zdarzyło mi się słyszeć, aby ktoś tak po prostu zwyczajnie mówił o świecie niematerialnym.
Ma rację Stasiuk, pisząc, że powoli odchodzą ci, którzy na własne oczy widzieli świat duchów. A nas już od dawna straszą z ekranów telewizorów i z okładek książek różne zjawy i wampiry, czasem i duchy, ale z tymi dawnymi niewiele mają wspólnego.Wspomnienie babki to dla pisarza również pierwsze zetknięcie się ze śmiercią, która długo w jego dziecięcej świadomości ma właśnie jej twarz.
Refleksje na temat umierania dawniej i dziś pojawią się w opowiadaniu „Suka”. Jest ono dla pisarza okazją, by wraz z opisywaniem powolnego odchodzenia swego szesnastoletniego psa, zastanawiać się nad hospicjami, domami opieki, nad współczesnym postrzeganiem śmierci, a raczej może ukrywaniem jej, udawaniem, że jej nie ma. Starość, powolne umieranie, śmierć są przecież tak nieestetyczne, kompletnie nie wpisują się w ten nasz świat, w którym wszystko jest „super”, „ekstra” i wciąż zdarzają się niesamowite okazje, głównie dla młodych i pięknych… Wie jednak Stasiuk, próbując porównywać odchodzenie dawniej i dziś, że nie da się wskrzesić tamtego świata z jego majestatem śmierci, czuwaniem przez trzy dni przy zmarłym, konduktami pogrzebowymi wyruszającymi z domów.Pisarz uświadamia nam, jak odsuwając od siebie „wizję człowieczeństwa w stanie umieralności”, nie potrafimy rozmawiać z osobami śmiertelnie chorymi. W opowiadaniu „Augustyn” przywołuje postać emerytowanego nauczyciela z powiatowego miasteczka, laureata jednego z konkursów literackich. Gdy doznał wylewu i leżał w szpitalu, a potem w domu opieki, Stasiuk odwiedzał go, ale rozmowy, jak sam przyznaje, najczęściej dotyczyły przeszłości, bo bezpieczniej się w niej poruszać.
Temat rozmów z tymi, którzy już wiedzą o swoim rychłym odejściu, powróci obszerniej w najdłuższym opowiadaniu pt. „Grochów”. Mnie podoba się ono najbardziej. Jest poświęcone zmarłemu przyjacielowi – Olkowi.Wspominając go, wraca Stasiuk do miejsc swego dzieciństwa i młodości, pięknie oddaje klimat ulic Garwolińskiej czy Makowskiej. Przenosi czytelnika w Bieszczady i na Węgry. Realistycznie i bardzo sugestywnie pokazuje obraz hali fabrycznej, brudnych i ciężkich od oleju drelichów i towarzyszące temu przekonanie, że nie chce powielić losu ojca. Chce uciec.Jednocześnie wspomina przyjaciela, pierwsze spotkanie z nim, wspólne wyjazdy.. Zastanawia się, dlaczego unikał rozmów o śmierci, dlaczego nie potrafił z nim na ten temat mówić. Czy dlatego, że „trudno jest z kimś dzielić powolną śmierć; zwłaszcza z kimś, z kim się tylko żyło”?
W „Grochowie” przeplatają się zdarzenia sprzed wielu lat i te teraźniejsze. Podążamy za pisarzem i jego przyjacielem, dając i sobie szansę na rozmyślanie o czasie, który minął, o zdarzeniach, które były naszym udziałem. Co się z nimi dzieje? Chyba rzeczywiście powracają, gdy stajemy się starsi… Gdy zaczynamy coraz częściej przypominać sobie to, co minęło. Chętnie powracamy myślami do czasów, gdy „nie byliśmy jeszcze śmiertelni”.
Zatem ruszajmy w podróż ze Stasiukiem, z nim zawsze warto.